piątek, 22 listopada 2013

Minął prawie ROK..
A my nadal czekamy na operację.
Termin przekładany był trzy razy telefonicznie i...
UWAGA! Gdy wszystko już wyglądało na to, że w końcu pozbędziemy się tego strasznego schorzenia i najgorsze będzie za nami- po dobie spędzonej w płaczu od igieł, wenflonów, badań i innego otoczenia niż WŁASNY DOMEK, łóżeczko, zabawki- kazali nam wracać z powodów prywatnych profesora!
No beznadzieja w tej służbie zdrowia!
Skąd zebrać fundusze na paliwo/ potrzebne rzeczy?
Jak wytłumaczyć szefowi w pracy że to nasz życiowy pech a nie kolejne zmyślone L4?
I nareszcie: Jak wytrzymać psychicznie i nie załamać się?

Nic... pora pozbyć się reszty "niepotrzebnych" sprzętów by dać radę przetrwać do następnej operacji bez pustego portfela/lodówki/baku  itp.

A humorek poprawi ten uśmiech każdego dnia: